Produkty kosmetyczne w Zielonym Ładzie. Legislacja składnikowa – dokąd zmierzamy?

Kategoria: Prawo Rynek kosmetyczny
13 min. czytania

Idea, wizja, ambicje… a paradygmaty toksykologiczne

Obserwujemy obecnie próby wdrożenia w życie programu KE. Sama idea, mająca na celu ochronę zdrowia obywateli i środowiska naturalnego Unii Europejskiej, jest koncepcją ambitną i słuszną, jeśli chcemy zachować nasz obecny świat dla przyszłych pokoleń. Przy czym warto zwrócić uwagę, że jest to idea…. i w praktycznym ujęciu może być karkołomna, a sama jej koncepcja miejscami oparta jest na obietnicach niemożliwych do spełnienia. Co mam na myśli? Termin środowisko wolne od substancji toksycznych (w języku polskim, w toksykologii, termin toksyny zarezerwowany jest dla trucizn organicznych wytwarzanych przez drobnoustroje, rośliny i zwierzęta, a więc zgodnie z oryginalnym brzmieniem dokumentu powinno się tutaj wykorzystywać pojęcie substancji toksycznej – szerszej w definicji).

Czy w ogóle jesteśmy w stanie przeciwdziałać zanieczyszczeniom ze wszystkich źródeł? Tzn. czy zamierzamy ograniczać erupcje wulkaniczne, lokalne zakwity sinic w wodach morskich itp.? Oczywiście legislator w domyśle ma na myśli zanieczyszczenia antropogeniczne, ale nawet w tej materii zadanie wydaje się być niezwykle trudne… Czy jesteśmy gotowi zrezygnować z aktualnego poziomu życia i komfortu w imię dbania o środowisko?

Druga z deklaracji: stworzenie środowiska wolnego od substancji toksycznych. Intuicyjnie rozumiemy skrót myślowy, ale może w ramach działań Zielonego Ładu powinniśmy usuwać ze środowiska np. naturalne złoża rud metali ciężkich (co z nimi począć?)? Rugować z ekosystemów np. rośliny będące źródłem m.in. glikozydów cyjanogennych, alkaloidów tropanowych? Ograniczać naturalne procesy gnilne, populacje niektórych pająków, płazów, skorupiaków (bo są w stanie wytwarzać bardzo silne toksyny)?

Jeśli mielibyśmy traktować deklarację wprost, konieczne jest usunięcie z naszego codziennego życia samochodów, komputerów, telefonów komórkowych, leków i innych podobnych rozwiązań technologicznych. Z toksykologicznego punktu widzenia to są kluczowe źródła zanieczyszczeń środowiskowych. Celowo nie wymieniłam w zestawieniu detergentów czy kosmetyków, bo te konsument intuicyjnie łączy z zanieczyszczeniem środowiska, zapominając, bądź będąc nieświadomym codziennego korzystania z artykułów będących źródłem znacznie poważniejszego obciążenia środowiskowego. Co w związku z koncepcją Zielonego Ładu począć np. z papierosami, alkoholem – powszechnie znane są ich właściwości kancerogenne, a dym tytoniowy jest poważnym zanieczyszczeniem powietrza. Ich szkodliwy wpływ na zdrowie i środowisko jest bezdyskusyjny. Czy te produkty (jako używki) staną się niemożliwe do wprowadzania do obrotu w UE?

Stworzenie środowiska wolnego od substancji toksycznych jest niemożliwą do spełnienia obietnicą, bo środowisko zawsze zawierało i będzie zawierać substancje toksyczne. Doprecyzowując zamierzenia w taki sposób, aby obietnice były realne: powinniśmy dążyć do środowiska o jak najmniejszym poziomie antropogenicznych zanieczyszczeń (z uwzględnieniem aktualnych możliwości technicznych oraz potrzeb określonych grup społecznych, czy przemysłu). Ilościowe ujęcie tematu wymaga wprowadzenia podejścia opartego na ocenie ryzyka, a nie jedynie identyfikacji substancji. Sama obecność zanieczyszczeń w środowisku niekoniecznie związana jest z działaniem szkodliwym w odniesieniu do zdrowia ludzi czy funkcjonowania ekosystemów. Niestety od 2019 roku obserwujemy próby stworzenia modelu zarządzania środowiskiem i chemikaliami nie w oparciu o ryzyko (a więc prawdopodobieństwo wystąpienia pewnej szkody związanej z daną substancją), a w oparciu o jej naturę (która może być związana z pewnymi zagrożeniami, natomiast zagrożenia te niekoniecznie wystąpią w warunkach kontaktu, narażenia na daną substancję).

Kilka przykładów dla zobrazowania. W powszechnym konsumenckim użyciu znajdują się substancje uważane za nietoksyczne – powszechne składniki diety (np. cukier/sacharoza; naturalne glicerydy; sól kuchenna), które z natury nie stanowią zagrożenia dla zdrowia, ale przyjmowane w nadmiarze mogą być źródłem poważnych chorób cywilizacyjnych (cukrzyca, choroby układu krążenia). Tutaj nie natura substancji, ale warunki jej użycia czynią ryzyko. Nawet woda spożyta jednorazowo w dużych ilościach może być śmiertelna!

Z drugiej strony mamy składniki, które stwarzają zagrożenie dla zdrowia (dla przykładu: kwas cytrynowy, kofeina, witamina A, olejek eteryczny lawendowy), ale warunki ich spożywania, czy podawania miejscowego (np. w kosmetyku, leku, wyrobie medycznym) sprawiają, że ryzyko dla zdrowia jest nieznaczne (możliwe do zaakceptowania). Korzystając dodatkowo z mechanizmów zarządzania ryzykiem możemy je jeszcze skutecznie obniżyć w warunkach rynkowych.

Znamy także przykłady substancji, których szkodliwa natura manifestuje się jedynie w określonych warunkach stosowania – chociażby rakotwórcze właściwości nano TiO2 (na bazie aktualnego stanu wiedzy) identyfikowane są tylko w przypadku wdychania. Odwołując się tylko do natury substancji, jako głównego czynnika warunkującego zarządzanie chemikaliami, możemy pozbawić się cennych surowców i produktów przemysłowych oraz codziennego użytku (bezpiecznych w warunkach stosowania).

Intuicyjnie jednak rozumiemy, że są określone grupy chemikaliów, dla których niezależnie od narażenia ryzyko dla zdrowia czy środowiska istnieje – i powinniśmy ograniczyć ich obecność w naszym życiu do minimum. Substancje tego rodzaju w toksykologii określa się jako substancje bezprogowe, czyli związki dla których nie można określić bezpiecznego poziomu narażenia. We wszystkich innych przypadkach „działa” w praktyce twierdzenie Paraselsusa, że to dawka czyni truciznę, czyli istnieje taki poziom narażenia, przy którym efekty szkodliwe nie występują. Na początkowym etapie rozwoju wiedzy intuicyjnie do kategorii substancji bezprogowych zaliczano substancje o działaniu rakotwórczym. Dziś kancerogeny dzielimy na te o podłożu genotoksycznym, dla których nie można ustalić bezpiecznego poziomu narażenia, oraz epigenetyczne, dla których oszacowanie progu narażenia (przynajmniej w teorii) jest możliwe. W ramach zarządzania chemikaliami, w odniesieniu do substancji bezprogowych, posługujemy się zasadą ALARA (as low as reasonably achievable), czyli dążenia do jak najmniejszego narażenia na substancje, jakie możemy osiągnąć z technicznego punktu widzenia. Substancje tego typu nie są dozwolone do stosowania w obrocie konsumenckim.

Zarządzanie chemikaliami w UE

Po tym, nieco przydługim, wstępie wróćmy do analizy sytuacji branży kosmetycznej w świetle europejskiego Zielonego Ładu. W tej materii niestety nie możemy się skupić jedynie na sektorowej legislacji. Każdy surowiec kosmetyczny, zanim stanie się składnikiem produktu rynkowego, podlega pod wymagania obrotu chemikaliami w UE. Z tego względu, analizując wpływ Zielonego Ładu na branżę, w pierwszej kolejności musimy przeanalizować Strategię Chemiczną wdrażaną w ramach CSS opublikowaną 14 października 2020 r. Na etapie wstępnym krótko scharakteryzujmy zarządzanie chemikaliami w EU (stan oceny, przed zmianami w ramach CSS).

W ramach zarządzania chemikaliami w UE wdrożono Rozp. REACH [3], które oznacza rejestrację (Registration), ocenę (Evaluation), autoryzację (Authorisation) chemikaliów (Chemicals). Rozporządzenie to obowiązuje od 2007 r., REACH ustanawia procedury gromadzenia i oceny informacji o właściwościach i zagrożeniach związanych z substancjami, a także wymagania w zakresie obrotu chemikaliami. Europejska Agencja Chemikaliów (ECHA) jest organem UE wdrażającym przepisy legislacji chemicznej, a w kontekście oceny natury substancji wdrożono Rozporządzenie CLP [4], które definiuje rodzaje zagrożeń oraz zaakceptowane do celów regulacyjnych metody ich badania oraz system klasyfikacji chemikaliów.

Od samego początku działań związanych z zarządzaniem chemikaliami, legislacja chemiczna bazuje na ocenie ryzyka jako nadrzędnym elemencie decyzyjnym, bazując na tzw. Zasadzie Ostrożności (Precautionary Principle) [5], która mówi o zarządzaniu zidentyfikowanym ryzykiem: „(…) instytucje/osoby decyzyjne nieustannie stają przed dylematem zrównoważenia wolności i praw jednostek, przemysłu i organizacji z potrzebą zmniejszenia ryzyka niekorzystnego wpływu na środowisko, zdrowie ludzi, zwierząt czy roślin. W związku z tym znalezienie właściwej równowagi, tak aby można było podjąć proporcjonalne, niedyskryminacyjne, przejrzyste i spójne działania, wymaga ustrukturyzowanego procesu decyzyjnego ze szczegółowymi informacjami naukowymi i innymi obiektywnymi informacjami”.

Całościowo ujmując, ocena wpływu substancji na zdrowie ludzi i środowisko obejmuje: identyfikację zagrożeń, charakterystykę zagrożeń, ocenę narażenia oraz „jakościowe lub ilościowe oszacowanie […] prawdopodobieństwa, częstotliwości i dotkliwości znanych lub potencjalnych niekorzystnych skutków dla środowiska lub zdrowia, które mogą wystąpić” [5, aneks III].

W najbardziej ogólnym ujęciu legislacja chemiczna opiera się na odpowiedzialności wprowadzającego daną substancję do obrotu za skutki jej działania. Producent/importer, a w pewnych wypadkach także dalszy użytkownik, ma obowiązek:

• dokonać analizy potencjalnych skutków zdrowotnych i środowiskowych związanych ze stosowaniem danej substancji. Obowiązuje tutaj zasada: brak danych – brak możliwości wprowadzenia do obrotu (bez dostępu do wiarygodnych danych o bezpieczeństwie substancji niemożliwa jest jej komercjalizacja),

• dokonać zgłoszenia faktu wprowadzania substancji do obrotu do ECHA. Aby gospodarcze i handlowe skutki regulacji były proporcjonalne do prawdopodobnego ryzyka związanego z chemikaliami, wymogi w zakresie zgłaszanych danych dostosowano do ilości substancji wprowadzanych do obrotu w UE,

• udowodnić brak ryzyka zdrowotnego lub środowiskowego związanego z wprowadzeniem substancji do obrotu. W sytuacji zidentyfikowanego ryzyka jego obowiązkiem jest odpowiednie oznakowanie substancji, poinformowanie ECHA oraz potencjalnych użytkowników substancji, w jaki sposób bezpiecznie z niej korzystać, w całym łańcuchu dostaw.

Komisja Europejska za pośrednictwem swoich organów (ECHA) dokonuje weryfikacji zgłoszeń, przeprowadza proces klasyfikacji substancji na poziomie całej wspólnoty oraz w uzasadnionych przypadkach wprowadza ograniczenia w stosowaniu substancji szkodliwych. Stworzono definicję tzw. substancji stanowiących bardzo duże zagrożenie: SVHC (Substances of Very High Concern): są to substancje, które mogą mieć poważny i często nieodwracalny wpływ na zdrowie ludzkie i środowisko. W przypadku identyfikacji substancji jako SVHC dodaje się ją do tzw. listy kandydackiej, celem ostatecznego włączenia jej do wykazu substancji podlegających procedurze udzielania zezwoleń.

Na bazie obecnej legislacji jako SVHC klasyfikowane są substancje spełniające kryteria dla substancji rakotwórczych, mutagennych lub działających szkodliwie na rozrodczość (CMR) kategorii 1A lub 1B oraz (w zakresie zagrożeń środowiskowych) substancje trwałe, wykazujące zdolność do bioakumulacji i toksyczne (PBT) lub bardzo trwałe i wykazujące bardzo dużą zdolność do bioakumulacji (vPvB).

Istnieją dwie procedury ograniczeń w obrocie szkodliwymi chemikaliami:

• udzielanie zezwoleń (jeżeli ryzyko wynikające ze stosowania takiej substancji jest odpowiednio kontrolowane lub jeżeli korzyści społeczno-gospodarcze wynikające ze stosowania takiej substancji przewyższają ryzyko i nie istnieją odpowiednie rozwiązania alternatywne). Substancje autoryzowane w ten sposób znajdują się w załączniku XIV Rozp. REACH,

• nakładanie ograniczeń dotyczących produkcji, wprowadzania do obrotu i stosowania chemikaliów, jeżeli występuje niedopuszczalne ryzyko dla zdrowia człowieka lub dla środowiska, które należy uwzględnić na szczeblu UE. Substancje autoryzowane w ten sposób znajdują się w załączniku XVII Rozp. REACH.

Cały system zarządzania chemikaliami w UE jest ogromnym legislacyjnym przedsięwzięciem, które działa już ponad dekadę i widać na pewno, że jest to założenie koncepcyjnie słuszne (coraz więcej pozaunijnych legislacji wdraża założenia Rozp. REACH do swoich przepisów). Z drugiej strony zauważane są pewne istotne bolączki związane ze spełnianiem wymagań prawnych (skupiam się jedynie na elementach istotnych z punktu widzenia branży kosmetycznej):

• zarządzanie tak dużym portfolio chemikaliów to proces czaso – i zasobo-chłonny. Jednym z istotnych problemów jest przeciągające się procedowanie zamierzeń klasyfikacyjnych, czy autoryzacji (udzielanie zezwoleń, ograniczeń) na poziomie unijnym. Problemy te są określane często w literaturze jako paralysis by analysis – wszyscy wiemy jak procesy legislacji składników potrafi ą się przeciągać,

• dane zgłaszane do ECHA w ramach obowiązków wprowadzającego do obrotu bywają błędne, niekompletne; informacje udostępniane w łańcuchu dostaw dla tej samej substancji bywają różne w kontekście klasyfikacji zagrożeń i oceny ryzyka,

• obserwowane są różnice w obrocie chemikaliami wynikające z różnych sektorowych defi nicji (np. nanomateriały, biomateriały etc.),

• w ramach obowiązków prawnych w różnych sektorach, odpowiednie organa/instytucje odpowiedzialne za ocenę zagrożeń i ryzyka podejmują odmienne decyzje. Różne sektorowe oceny ryzyka, skutkują brakiem transparentności i jednomyślności w zakresie wprowadzania do obrotu określonych substancji,

• procedura udzielania zezwoleń jest zbyt uciążliwa i nieelastyczna, a aktualny proces wprowadzania ograniczeń – zbyt wolny, aby zapewnić wystarczającą ochronę konsumentów i użytkowników zawodowych przed ryzykiem stwarzanym przez najbardziej niebezpieczne substancje [6],

• w aktualnych wytycznych brak odzwierciedlenia aktualnego stanu wiedzy w zakresie zagrożeń (m.in. substancje zaburzające gospodarkę hormonalną (ED)), jak również oceny ryzyka uwzględniającej nie tylko wpływ pojedynczych substancji, ale również narażenie celowe/niezamierzone na mieszaniny substancji.

Zmiany, zmiany, zmiany….

W ramach ambicji Zielonego Ładu i strategii chemicznej CSS zaadresowano wyżej wymienione problemy zarządzania chemikaliami, a całość projektowanych zmian legislacyjnych uzupełniono w kluczowe założenia strategii. Zmiany będą wdrażane w ramach odpowiednich aktów prawnych. Z kosmetycznego punktu widzenia konieczna jest analiza planowanych zmian w ramach Rozp. REACH, CLP, a także rewizji Rozp. 1223/2009 [6, 7, 8]. Poniżej wyszczególniam najważniejsze planowane zmiany (z punktu widzenia sektorowego), w nawiasach wskazując akty prawne, w których zmiany mają być wdrożone.

To co istotne, o niektórych zagadnieniach „rozmawiamy” na razie na etapie koncepcji – aktualnie nie są dostępne jednoznaczne definicje. O opinię w ramach proponowanych zmian (w trakcie aktualnie prowadzonych konsultacji społecznych) proszone są: instytucje akademickie i naukowe zajmujące się oceną zagrożeń/ ryzyka (orientujące się – przynajmniej w teorii – w aktualnym stanie wiedzy); jednostki komercyjne wprowadzające chemikalia do obrotu, jak również ich odpowiednie organizacje branżowe (orientujące się w aktualnych bolączkach praktycznych systemu oraz ponoszące jego konsekwencje ekonomiczne). O opinię poproszono również organizacje pozarządowe, ale także konsumentów. Biorąc pod uwagę fakt, że średnio zorientowany Europejczyk chciałby żyć w świecie „wolnym od chemikaliów” [9] – głos konsumentów jest ważny, ale stanowi istotny czynnik politycznego nacisku na wdrażane rozwiązania.

Kluczowe zmiany, które będą mieć wpływ na branżę kosmetyczną:

• zgodnie z koncepcją eliminowania i ograniczenia narażenia na najbardziej szkodliwe substancje:

• stworzone zostaną nowe klasy zagrożeń (Rozp. CLP) dotyczących substancji zaburzających gospodarkę hormonalną, klasyfikowanych jako PBT, vPvB, substancje trwałe, mobilne i toksyczne oraz bardzo trwałe i bardzo mobilne, a także substancji mających wpływ na układ odpornościowy, neurologiczny,

• rozszerzenie stosowanego obecnie „podejścia zapobiegawczego” dotyczącego substancji CMR na inne efekty – włączenie nowych klas zagrożeń (wymienionych powyżej) oraz substancji działających toksycznie na narządy docelowe (STOT-RE) w ogólne podejście do substancji SVHC (Rozp. REACH),

• wprowadzenie pojęcia nieodzownych zastosowań (essential use) oraz określenie kryteriów ich ustanawiania tak, aby zagwarantować, że najbardziej szkodliwe chemikalia są dozwolone tylko wtedy, gdy ich stosowanie jest niezbędne dla zdrowia, bezpieczeństwa lub funkcjonowania społeczeństwa oraz jeżeli nie istnieją alternatywy, które byłyby akceptowalne z punktu widzenia środowiska i zdrowia [1] (Rozp. REACH, Rozp. 1223/2009),

• w ramach uproszczenia i konsolidacji ram prawnych tak, aby zmniejszyć obciążenie dla wszystkich zainteresowanych stron i sprawić, aby proces decyzyjny stał się szybszy, bardziej spójny i przewidywalny, proponowane są:

• wdrożenie koncepcji jedna substancja – jedna ocena (one substance one assessment – OSOA), tak aby podstawy decyzyjności w zakresie wprowadzania do obrotu były spójne międzysektorowo (Rozp. REACH, Rozp. 1223/2009),

• wdrożenie podejścia opartego o ocenę grup substancji (generic approach), (Rozp. REACH, Rozp. 1223/2009). Stosowane do tej pory podejście polegające na procedowaniu poszczególnych substancji oraz (przynajmniej w niektórych sektorach) zalecenia posługiwania się danymi dla określonych substancji, bez tzw. podejścia przekrojowego (read-across) w dossier toksykologicznym) wiązało się z przedłużającymi się procesami decyzyjnymi i brakiem działań dla określonych grup składników stwarzających zagrożenie. Możliwość działań „blokowych” – w określonych grupach substancji o podobnej budowie, właściwościach, mechanizmie działania – znacznie usprawni procesy zarządzania ryzykiem,

• zmiany w zakresie oceny ryzyka składników kosmetycznych – planowane jest włączenie Komitetu SCCS do jednej z unijnych agencji ds. oceny ryzyka (Rozp. 1223/2009).

• na podstawie rozporządzenia REACH rozszerzony zostanie na użytkowników profesjonalnych poziom ochrony przyznany konsumentom. Należy więc liczyć się ze znacznymi ograniczeniami stosowania substancji SVHC także w ramach stosowania profesjonalnego,

• wprowadzenie obowiązku rejestracji specyficznych polimerów stwarzających obawy toksykologiczne (Rozp. REACH),

• wprowadzenie współczynnika oceny mieszanin (MAF): jako przeciwdziałanie ryzyku narażenia na działanie kilku substancji (skutki działania kombinacji) (Rozp. REACH, Rozp. 1223/2009),

• wprowadzenie spójniej międzysektorowej terminologii w zakresie definicji nanomateriału, (Rozp. 1223/2009),

• wprowadzenie obowiązku oznakowania zagrożeń środowiskowych na etykietach produktów konsumenckich, w sektorach gdzie jak dotąd nie było takiego wymogu (Rozp. CLP, Rozp. 1223/2009).

Wymienione powyżej zmiany to najważniejsze (na podstawie obecnych danych) z perspektywy branży kosmetycznej planowane działania.

Pewne elementy wydają się być dla branży korzystne, chociażby koncepcja one substance-one assessment. W dobie podejścia 3R do testów na zwierzętach oraz obserwowanego obecnie niesłychanego rozwoju metod alternatywnych oraz technik in silico – dostęp do wiarygodnego, jednolitego zbioru danych zaakceptowanego do celów regulacyjnych wydaje się być rozwiązaniem korzystnym. Z drugiej strony może on okazać się pułapką zawodową dla rzeszy specjalistów, którzy okażą się w przemyśle niepotrzebni. I na koniec duże obawy wzbudza prawo własności danych, które może być narzędziem ograniczenia liczby graczy rynku surowcowego. Problemem jest także obowiązujący w branży art. 18 (zakaz testów na zwierzętach) w kontekście podejścia OSOA. Tworzenie dossier dla substancji na szczeblu legislacji chemicznej może skutkować żądaniami prowadzenia badań na zwierzętach dla składników stricte kosmetycznych (kilka takich sytuacji w ostatnich latach znalazło finał w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości). Nie wiadomo jak będzie wyglądało poszanowanie art. 18 na szczeblu legislacji chemicznej.

Z kosmetycznego punktu widzenia boimy się koncepcji nieodzownego zastosowania. Biorąc pod uwagę fakt, że wdrożenie zakazu testów na zwierzętach historycznie argumentowano właśnie tym, że kosmetyki to nie są produkty essential use, istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że wiele substancji niezbędnych dla rynkowych formulacji zostanie zakazanych do stosowania w kosmetykach.

Założenia Zielonego Ładu, wprowadzają odmienne podejście do obrotu chemikaliami – sama koncepcja jest „niewyartykułowaną” wprost próbą odejścia od obrotu chemikaliami opartego o realne ryzyko, na rzecz zarządzania opartego o ocenę zagrożeń i możliwości wprowadzania do obrotu substancji – nie na zasadach wolnorynkowych i innowacyjności – jedynie w ograniczonym zakresie zastosowań. Zamierzenia koncepcji essential use są słuszne i zrozumiałe, ale w odniesieniu do substancji stwarzających duże obawy toksykologiczne. Obawiamy się, że plany legislatora mogą podążać jeszcze dalej – tzn. rozciągnąć koncepcję nie tylko na te chemikalia, które stanowią rzeczywiste ryzyko!

Z drugiej strony pojęcie nieodzownych zastosowań zawiera w sobie konieczność stworzenia kryteriów ich oceny, które mogą być subiektywne. Jak zostaną zdefiniowane? Kto będzie decydował o tym co jest nieodzowne a co nie? Koncepcja będzie dotyczyła zastosowania pojęcia krytycznego dla funkcjonowania społeczeństwa (obecnego w Protokole Montrealskim), czy bardziej jakości życia zdefiniowanego w przewodnikach ECHA? Tutaj znaczenie mają względy chociażby kulturowe. Istotne jest także podejście do rozwoju i innowacji – to co dziś nie jest niezbędne może okazać się takim w przyszłości. Jest to również narzędzie stymulowania/ograniczania rynku. W tej materii istnieje wiele niewiadomych, dopóki nie mamy jednoznacznej definicji essential use i kryteriów, trudno przewidzieć konsekwencje praktyczne (choć legislator – w ramach konsultacji społecznych – zadaje nam pytania o wpływ koncepcji na rynek i naszą codzienność).

Aktualnie bardzo wyraźnie widać intensyfikację działań KE w zakresie ograniczeń dla składników kosmetycznych. Obserwujemy przepisy zmieniające/zakazujące stosowania substancji wdrażane z krótkimi okresami przejściowymi, co skutkuje (niespotykaną wcześniej) koniecznością wycofania produktów z rynku (ostatni przykład z Lilialem).

Pozostałe ww. propozycje również wydają się skutkować dużymi problemami ze stosowaniem surowców kosmetycznych – nowe klasy zagrożeń, rozszerzenie zakazu stosowania o substancje stwarzające zagrożenie dla środowiska, koncepcja grupowania substancji, podejście do substancji zaburzających gospodarkę hormonalną, kończąc na substancjach klasyfikowanych jako działające szkodliwie na układ odpornościowy, neurologiczny – to znaczące uszczuplenie portfolio składnikowego, ale nie ze względu na realne ryzyko dla zdrowia czy środowiska w odniesieniu do kosmetycznych zastosowań!

Czy wyobrażamy sobie kosmetyki bez konserwantów, filtrów UV, bez naturalnych składników zapachowych? A to przecież nie wszystko. Jeśli do procedury przewidzianej dla składników SVHC zostaną włączone substancje działające toksycznie na narządy docelowe, procedurą mogą być objęte takie substancje jak rozpuszczalniki organiczne, czy istotne składniki aktywne stosowane od dawna w kosmetykach… Wdrożona jednoczenie koncepcja essential use stawia w czarnym świetle przyszłość branży.

Z całą pewnością ważna jest aktualnie obrona ekspertyzy Komitetu SCCS, jego znaczącej roli w zakresie opracowania podejścia do oceny ryzyka z pominięciem testów na zwierzętach. Kilka dekad doświadczeń i sektorowej oceny narażenia nie powinno być ofiarą idei i ambicji zrównoważonego rozwoju!

Konsultacje społeczne trwają, rok 2022 będzie na pewno obfitował w krystalizację zamierzeń i konkretne projekty legislacyjne w przyszłości. Z punktu widzenia konsumenta kosmetyki są, mimo wszystko, produktami codziennego użytku… Miejmy nadzieję, że proponowane zmiany przyczynią się do realnego wzrostu bezpieczeństwa konsumenta i środowiska, przy minimalnych stratach wizerunkowych, czy ekonomicznych dla branży.

 

Dodatkowe informacje

Artykuł został opublikowany w kwartalniku „Świat Przemysłu Kosmetycznego” 1/2022

Autorzy

  • dr inż. Iwona Białas

    Safety Assessor, właścicielka
    CosmetoSAFE Consulting