Mity kosmetyczne. Jak fake newsy wpływają na pracę technologów?

Kategoria: Artykuł Badania i rozwój
6 min. czytania

W dynamicznie rozwijającym się świecie, w którym informacje są bezgranicznie dostępne i często bezrefleksyjnie wykorzystywane, problem rozprzestrzeniania się fałszywych informacji staje się coraz bardziej odczuwalny. Dotyka to nie tylko sfery polityki czy mediów, ale także branże gospodarcze, w tym przemysł kosmetyczny. W dziedzinie, gdzie innowacje i technologie odgrywają kluczową rolę, konsekwencje rozpowszechniania fake newsów mogą dotykać zarówno technologów, jak i konsumentów.

Fake news to nieprawdziwa bądź częściowo nieprawdziwa informacja, która wprowadza odbiorcę w błąd poprzez manipulowanie faktami, w celu osiągnięcia korzyści lub wzbudzenia sensacji. Przypadkowa dezinformacja odbiorcy może mieć swoje źródło w social mediach, gdzie generowana nadprodukcja treści jest coraz bardziej zauważalna. Media społecznościowe są coraz częściej wykorzystywane do zdobywania i udostępniania informacji – w 2023 roku przeciętny czas spędzony w social mediach na świecie wynosił 151 minut dziennie [1]. Takim sposobem fake newsy stały się nieodłącznym elementem medialnego świata, w którym konsumenci swoją wiedzę bardzo często opierają na opinii internetowych ekspertów. Fake newsy kotwiczą się w pamięci szczególnie tych nieświadomych konsumentów, generując powstawanie mitów kosmetycznych, które bardzo często są szkodliwe nie tylko dla producentów kosmetyków, ale również dla odbiorców. Ponieważ social media odgrywają ogromną rolę w wyborach produktowych konsumentów, rozprzestrzenianie fałszywych informacji może znacząco wpływać na zaufanie do danej marki [1,2]. Media społecznościowe nie tylko stanowią źródło mitów i dezinformacji, ale również promują szkodliwe trendy (szczególnie dla młodych odbiorców).

Korzystanie z nieaktualnej wiedzy może przyczyniać się do powstawania fałszywych informacji i rozprzestrzeniania się mitów kosmetycznych. Badania naukowe są stale aktualizowane i dopracowywane, ich wyniki niejednokrotnie obalają poprzednie teorie. Negatywne informacje zapadają w pamięć, prowadząc do powstawania kolejnych ,,black list’’ składników o niepochlebnej opinii. Wpływ na rozprzestrzeniania się fake newsów może mieć również mechanizm manipulacji danymi naukowymi. Nieumiejętność odczytywania prac naukowych bardzo często prowadzi do skrótowego myślenia, które owiane jest naukową otoczką. Na czarnych listach surowców niemile widzianych w dużej mierze znajdują się składniki bezpieczne, przebadane i prawnie dozwolone do użycia w produktach kosmetycznych.

Kolejnym problemem generującym wiele mitów jest brak weryfikacji informacji i marketingowe twierdzenia bez podstaw naukowych, co również może prowadzić do powstawania błędów rynkowych. Przesadne twierdzenia reklamowe oraz tendencja do idealizowania działania zarówno składników, jak i samego produktu, wzbudza nieufność wśród świadomych konsumentów [1].

Bardzo powszechnym zjawiskiem wśród współczesnych odbiorców internetowych jest uzależnienie od informacji. Nasilające się zjawisko FOMO (ang. “fear of missing out”), zwiększa prawdopodobieństwo rozprzestrzeniania się fałszywych informacji. FOMO definiuje się jako lęk przed tym, co może nas ominąć, a dynamiczny rozwój technologii może to zjawisko nasilać [3]. Natłok wiadomości i ich rozbieżność w zależności od źródeł może przyczynić się do trudności z weryfikacją wiarygodności informacji.

Przykładem konsumenckiej paniki związanej z dezinformacją, której konsekwencje obserwujemy w branży kosmetycznej, jest temat parabenów, zapoczątkowany publikacją naukową z 2004 roku. Parabeny należą do grupy organicznych związków chemicznych, będących estrami kwasu 4-hydroksybenzoesowego, stosowanych jako konserwanty zarówno w przemyśle kosmetycznym, jak również farmaceutycznym i spożywczym. Artykuł zatytułowany ,,Stężenia parabenów w nowotworach piersi’’ opublikował w czasopiśmie Journal of Applied Toxicology zespół brytyjskich naukowców. Badanie miało wiele błędów metodologicznych, m.in. brak próby kontrolnej – u badanych pacjentek nie uwzględniono komórek zdrowych, a jedynie te nowotworowe, czyniąc obserwacje nieuzasadnionymi. W publikacji nie przedstawiono również mechanizmu wchłaniania parabenów przez tkanki, dowodów na szkodliwość tej grupy substancji oraz związku pomiędzy rozwojem choroby a narażeniem na działanie parabenów. Stwierdzono również, że szkodliwe substancje w tkankach pochodzą prawdopodobnie z dezodorantów, ponieważ najwięcej nowotworów rozwija się w kwadrancie zewnętrznym górnym, znajdującym się blisko pachy. W kolejnej publikacji z 2012 roku, bardzo podobnej do poprzedniej, oznaczono parabeny w tkankach nowotworowych 40 probantek z rakiem piersi, z których 7 nigdy nie używało dezodorantów. Już po pierwszej publikacji Komitet Naukowy ds. Bezpieczeństwa Konsumentów (SCCS) wydał analizę, w której zwrócono uwagę, iż nie ulega wątpliwościom, że parabeny mają działanie estrogenopodobne, ale jest ono do 100 tys. razy słabsze niż samego estradiolu. Co więcej, najczęściej występującym w tkance nowotworowej parabenem był metylparaben, którego działanie estrogenne jest najsłabsze. Stwierdzono, że fakt występowania raka sutka w miejscu znajdującym się w okolicy pach, wynika z umiejscowienia w tym obszarze dużej ilości gruczołów limfatycznych. Badania kliniczne jednoznacznie wykazują, że przepływ limfy odbywa się z piersi w kierunku dołu pachowego, a następnie do innych narządów i tkanek. W związku z tym, proces odwrotnego przenikania substancji z dołu pachowego do tkanki piersi jest mało prawdopodobny [4,5,6]. Mimo podkreślania, że nie potwierdzono winy parabenów w powstawaniu nowotworów piersi, w wywiadach z autorką powyższych publikacji padały sformułowania, które wprost je o to obwiniały. Wskutek tego m.in. magazyn The Sun opublikował artykuł „Wyrzuciłam wszystkie dezodoranty, by zminimalizować ryzyko powstania raka piersi”, budząc niepokój i negatywne emocje wśród czytelników. Producenci zaczęli wycofywać się z konserwowania swoich produktów tymi surowcami, często informując o tym na etykietach swoich kosmetyków, przyjmując komunikację „paraben free”. Przykład ten pokazuje, jaki skutek może mieć zła interpretacja publikacji, która nie była dobrze zaprojektowana i nie dostarczyła niepodważalnych dowodów na szkodliwość substancji, a mimo tego wywołała branżową sensację. W 2019 roku zakazano stosowania deklaracji typu „nie zawiera”, które stawiają w złym świetle legalnie stosowane i bezpieczne składniki. W wykazie substancji konserwujących dozwolonych do stosowania w kosmetykach możemy znaleźć m.in. ethylparaben i methylparaben, a producenci korzystający z tychże konserwantów zobowiązani są przestrzegać ograniczeń stosowania zawartych w Rozporządzeniu 1223 [4,5].

Rozwój mediów społecznościowych nie tylko przyczynia się do promowania strachu przed używaniem produktów kosmetycznych, ale również daje przestrzeń na szerzenie błędnych opinii. Eksperckie polecenia opierają się często na demonizowaniu składników lub promowaniu działań zagrażających bezpieczeństwu konsumenta. Popularna jest również tendencja do uogólniania grup składników lub skupianiu się na jednym związku, zamiast na funkcji produktu jako całości. Dobrym przykładem takiego działania jest ogólne stwierdzenie, że należy unikać alkoholu w składzie kosmetyków z obawy przed wysuszeniem skóry. Może to wprowadzać konsumenta w błąd i zakłopotanie podczas bezskutecznych poszukiwań na drogeryjnych półkach kremu niezawierającego w swoim składzie alkoholu. Jak bowiem wiadomo, alkohole tłuszczowe (np. Cetyl Alcohol, Cetearyl Alcohol) to jedne z najpopularniejszych emolientów, będących stabilizatorami emulsji. Oprócz zapewnienia stabilności produktu pomagają w zatrzymaniu wilgoci w naskórku oraz poprawie właściwości aplikacyjno-użytkowych produktu gotowego. Dyskredytacja alkoholu etylowego w składzie kosmetyku również nie zawsze jest słuszna, ponieważ etanol pełni funkcję rozpuszczalnika w wielu surowcach kosmetycznych – dzięki niemu możliwe jest wydobycie z roślin cennych flawonoidów o działaniu antyoksydacyjnym. Używany w niewielkim stężeniu ma minimalny wpływ na efekt wysuszenia skóry, a technolodzy projektując formulację kosmetyku rekompensują ewentualne działanie przesuszające dodatkiem składników nawilżających.

W sieci spore kontrowersje wzbudza temat fotoprotekcji i częstotliwości korzystania z produktów fotoochronnych. Najczęściej obalanym mitem z tym związanym jest stwierdzenie, że nowotwory skóry zaczęły rozwijać się wraz z wdrożeniem na rynek kosmetyków przeciwsłonecznych. Używanie kosmetyków z filtrami przeciwsłonecznymi zmniejsza ryzyko wystąpienia pewnych typów raka skóry wywołanych przez promieniowanie UV, takich jak rak kolczystokomórkowy i rak podstawnokomórkowy. Istnieją jednak analizy, które sugerują, że stosowanie filtrów przeciwsłonecznych może zwiększać ryzyko wystąpienia czerniaka złośliwego. Winowajcą tego zjawiska nie jest jednak fotoprotekcja, a nadmierna ekspozycja na słońce oraz zwiększona pewność siebie osób opalających się, które produkt fotoochronny użyły. Wzrost liczby przypadków raka skóry jest związany z popularnością opalania, co stanowi główny czynnik ryzyka zachorowania na czerniaka. Badania wykazały również, że każde oparzenie słoneczne doznane w dzieciństwie może zwiększyć prawdopodobieństwo rozwoju czerniaka w przyszłości. Stosowanie produktów fotoprotekcyjnych wraz z unikaniem nadmiernej ekpozycji na słońce stanowią podstawową profilaktykę w ochronie przed nowotworami skóry [7].

Rosnący napływ dezinformacji wzbudza coraz większe zaniepokojenie branży kosmetycznej. Presja konsumentów wymusza na przemyśle dostosowywanie się do nowych trendów rynkowych. Ponadto mity i fake newsy mogą wpływać na zmiany legislacyjne, do których technolodzy muszą się dostosowywać. Rosnące „black listy” ograniczają możliwości użycia niektórych prawnie dopuszczonych surowców, z obawy na utratę zaufania odbiorców. Firmy kosmetyczne z technologami na czele powinny wdrażać różne działania edukacyjne, poprzedzone dogłębną weryfikacją dostępnych danych, aby mitów nie powielać ani nie generować kolejnych.

Bibliografia

[1]       Barbosa da Costa E.F., What is “fake” in news advertising cosmetics? The impact of fake news on consumers’ intention to purchase and positive word-of-mouth, U. Porto, 2023.

[2]       Kumar S., Talwar S., Krishnan S. i wsp., Purchasing natural personal care products in the era of fake news? The moderation effect of brand trust, Journal of Retailing and Consumer Services, 63, 2021.

[3]       Jupowicz-Ginalska A., Kisilowska M., Jasiewicz J. i wsp. FOMO 2019. Polacy a lęk przed odłączeniem – raport z badań, Warszawa: Wydział Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii Uniwersytetu Warszawskiego, 2019.

[4]       https://www.kosmopedia.org/bezpieczenstwo/czarna-lista-skladnikow-kosmetycznych/prabeny-w-kosmetykach/.

[5]       Mautino B., Bez parabenów. Jak bronić się przed kosmetycznymi oszustwami i mądrze dbać o urodę, Wydawnictwo Literackie, 2019.

[6]       Orasmae-Meder T., Zabcowa J., 50 mitów o urodzie. Cała prawda o kosmetykach organicznych, botoksie, komórkach macierzystych i wielu innych rzeczach, Galaktyka, 2016.

[7] https://pap-mediaroom.pl/zdrowie-i-styl-zycia/nowotwory-skory-kwestia-substancji-chemicznych-nie-slonca.

Dodatkowe informacje

Artykuł został opublikowany w kwartalniku „Świat Przemysłu Kosmetycznego” 2/2024

Autorzy

  • Agata Burzyńska

    Technolog, kierownik laboratorium
    Latech Sp. z o.o., właściciel marki LaQ